Forum Nightwish Strona Główna

 Forsaken - wyklęci

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Eirin




Dołączył: 20 Lip 2013
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 12:31, 23 Gru 2013    Temat postu: Forsaken - wyklęci

Właściwie tytuł tego postu nie jest tytułem opowiadania. Do tego opowiadanie jest nie skończone... Ale bardzo je lubię, więc żal mi by się zmarnowało, to wstawiam, może komuś będzie się kiedyś na tyle nudziło by poczytać :)





Samo istnienie waszej rasy zsyła na was wyklęcie, wieczne życie w smutku i potępienie.
Narodziliście się, by być wrogiem.

Epizod I

W oddali słychać było odbijane przez echo szczekanie mrocznych psów. Do pokoju przez bogato zdobione okno wpadało przytłumione, czerwone światło księżyca, zostawiając na podłodze świetliste plamy. W powietrzu wisiał wymieszany zapach róż i stęchlizny.
Chłopak leżał na łóżku w wymiętej pościeli, pogrążony w głębokim śnie.
Do pokoju wszedł rosły mężczyzna w długim płaszczu, z naciągniętym na twarz kapturem. Przepędził nogą obrzydliwego gargulca który przywlókł się za nim i rzekł:
-Panie, ktoś chce się z Panem widzieć.
Chłopiec wyrwany ze snu, ociężale zwrócił głowę w jego stronę. Jego srebrne włosy zdawały się świecić żywym światłem we wszechobecnym mroku. Złote oczy błysnęły, boleśnie przecinając ciemność i zwróciły się w stronę mężczyzny.
-Któż mnie budzi o tej porze? - Zapytał cicho, delikatnym, dziecięcym głosem.
-Nie przedstawił mi się. Powiedział by przyprowadzić Pana do niego i o nic nie pytać - odparł mężczyzna niskim głosem.
-Dobrze więc. Ubierz mnie, sam nie mam siły... - rozkazał swemu słudze czarownik.
-Jak Pan sobie życzy - skłonił się kamerdyner i już po chwili prowadził swego Pana do tajemniczego gościa.


Epizod II

Sługa prowadził chłopca licznymi, tonącymi w ciemności korytarzami. Mrok zdawał się być tak gęsty, że świeczka trzymana przez mężczyznę, dawała zbyt słabe światło by cokolwiek oświetlić.
Młody spadkobierca władzy włóczył nogami za kamerdynerem, rozcierając rozespane oczy.
Już po chwili dotarli do obszernego gabinetu oświetlonego rozstawionymi wewnątrz świecznikami.
-Kigeki Nightray, o ile pamięć mnie nie zawodzi? - Zwrócił się do chłopca siedzący w fotelu mężczyzna.
Nekromanta kiwnął lekko głową i zapytał delikatnym głosem:
-A pańska godność?
-Reaven Venrillees.
-Czy sprawa którą pan do mnie ma, jest aż tak paląca, że przychodzi pan o tak późnej porze? - Zapytał z niekrytym wyrzutem.
-Przykro mi jeśli cię obudziłem chłopcze, ale właśnie wróciłem z wyprawy i miałem do ciebie po drodze.
-Szkoda bardzo... - mruknął pod nosem Kigeki mrużąc oczy z irytacji.
-Słucham? - zapytał Reaven.
-Nic, nie ważne - zapewnił lekko zmieszany panicz - przejdźmy do rzeczy.
-Widzę, że na jak tak młody wiek, jesteś stanowczy - uśmiechnął się mężczyzna.
-Nie, jestem po prostu zmęczony. Proszę już nie przeciągać.
-Tak bardzo przypominasz mi swojego ojca, który zresztą był moim bliskim przyjacielem - zaśmiał się mężczyzna.
Na twarzy chłopca pojawił się pełny żalu i rozgoryczenia wyraz.
-Przyszedłeś tu by powspominać zmarłych? Złego partnera sobie wybrałeś. Przykro mi, ale wracam do łóżka - uciął odwracając się.
-Nie chcesz się zemścić?
Kigeki nagle się zatrzymał.
-Wybacz, głupie pytanie, oczywiście, że chcesz - uśmiechnął się szelmowsko.
-Proszę mówić dalej - ponaglił chłopak.
-Wiem, że w głębi serca wyżera cię chęć zemsty i najchętniej własnymi rękoma rozszarpałbyś całą rasę elfów, ale nie jesteś w stanie sam wywołać wojny. Pomogę ci w tym.
-Myślę, że się dogadamy - uśmiechnął się czarownik - ale przyjdź jutro, teraz jestem zbyt zmęczony.
-Zrzędliwy jak ojciec - szepnął do siebie Reaven - dobrze więc - dodał głośniej - spodziewaj się mnie jutro wieczorem.
Razem dopełnimy zemsty.


Epizod III

-Paniczu, już ranek - rozbrzmiał głos w sypialni chłopca.
Kigeki uchylił lekko powieki i posłał delikatne spojrzenie słudze.
-Mogę dzisiaj nie wstawać? - Zapytał cichym głosem.
-Już wczoraj panicz cały dzień spał. Ma pan zaległości w pracy... - Upomniał Keith.
Młodzieniec podniósł się ociężale do pozycji siedzącej i posłał kamerdynerowi pełne żalu spojrzenie.
-Niech pan tak na mnie nie patrzy - odparł mężczyzna łagodnym głosem - nie jest tego dużo, więc może pan się jeszcze przejść po mieście. To powinno pana odprężyć.
-Chodź ze mną - poprosił nieśmiało chłopak.
-W przeciwieństwie do pana, ja mam bardzo dużo pracy. Nie mogę sobie pozwolić na poranne spacery. Proszę nie patrzeć na mnie z tak głębokim żalem! Na prawdę nie mogę, mimo szczerych chęci.
Kigeki odwrócił wzrok i zamyślił się. Nastała długa cisza, przerywana jedynie dźwiękami szamotanin kruków za oknem.
-Pomóc panu się ubrać? - Zaproponował spokojnie Keith.
-Nie jestem dzieckiem. Umiem sam o siebie zadbać - odparł chłopak, wyraźnie urażony tą propozycją.
-Więc pójdę przygotować panu kąpiel i śniadanie.
-Śniadania nie przygotowuj. I tak nic nie zjem - mruknął ponuro platynowo-włosy.
-Wczoraj też nic pan nie zjadł. Mimo iż nie powinienem, nakazuję panu zjeść śniadanie.
Kigeki posłał słudze mordercze spojrzenie, co mężczyzny zdawało się nie wyprowadzić ze stanowczej postawy. Chłopiec widząc, że nic to nie zmieni odwrócił wzrok i westchnął cicho.
-Dobrze...
-Dziękuję - odparł kamerdyner z lekkim uśmiechem i wyszedł z pokoju.
-''Trudno nie ulec jedynej osobie którą cokolwiek obchodzę'' - pomyślał Kigeki opadając znowu na łóżko.
-''Brakuje mi moich rodziców. Zazwyczaj nie zwracali na mnie uwagi, ale zdarzało im się okazywać trochę miłości'' - Rozmyślał - ''teraz dba o mnie kamerdyner. Poświęca mi więcej uwagi i czuję, że i on darzy mnie miłością, jednak mimo tego, ciągle nie mogę się pozbierać po stracie najbliższych. Elfy zabiły moich rodziców bez powodu. Tak po prostu, jakby to było zupełnie normalne. Za to ich nienawidzę!'' - potomek rodu Nightray otarł gorące łzy spływające po policzkach i poszedł wziąć kąpiel.

Po kąpieli ubrał się i skierował w stronę jadalni.
Pomieszczenie mimo dużej przestrzeni i bogatego zdobienia, sprawiało wrażenie pustego i nieprzyjemnego. Pomimo braku kurzu i pajęczyn, wyglądało jak nieruszone od przynajmniej stu lat. Na samym środku znajdował się długi, dębowy stół z pięknie rzeźbionym blatem. Krzesła były równie zachwycające. Ale to wszystko tylko pogłębiało ponury nastrój chłopca, który bez chwili namysłu oddałby całą twierdzę i pół życia za kochającą rodzinę.
Kigeki usiadł na krześle i położył głowę na stole tuż obok przygotowanego przez sługę jedzenia. Spojrzał z niechęcią na talerz i westchnął głośno.
-Muszę wreszcie przestać się buntować przeciwko życiu - mruknął do siebie i podniósł ociężale głowę. Spojrzał na śniadanie jak na wroga i po chwili zaczął jeść.
Dopiero teraz poczuł jak bardzo był głodny.

Po skończonym posiłku zarzucił na siebie długi, czarny płaszcz i wyszedł z zamku.
Miasto względnie tętniło życiem i szczęściem.
-Witajcie wyklęci - mruknął chłopiec poprawiając kołnierz płaszcza.
Wolnym krokiem ruszył mokrymi po niedawnych opadach ulicami. Deszcze były tu na porządku dziennym, jednak inne zjawiska pogodowe zdarzały się bardzo rzadko - jak chociażby ciepłe promienie słoneczne. To, co tu świeciło trudno było nazwać słońcem. Nawet gdy niebo zdarzało się był bezchmurne, nadal zachowywało szaro-beżowy odcień. Zegary miały tu większą wartość niż gdziekolwiek indziej, ponieważ często nie można odróżnić poranka od wieczoru.
Rzadko kto nosi przy sobie broń w mieście. Na ulicach wydaje się być spokojne. Wyklęci mimo swej złej opinii, mają więcej kultury od elfów. Mieszkańcy jasnej wyspy mają mało typowych miast i wiosek, w których nie idzie w nich wytrzymać psychicznie i fizycznie. Ciągle się przekrzykują i wszczynają bójki, a nawet wewnętrzne wojny. Osoba nie nosząca przy sobie broni, prawie od razu atakowana jest przez innych. Oni nie mają żadnego celu w ataku - robią to dla zabawy.
-Wkurzające - podsumował z westchnięciem swoje rozważania -''słyszałem o tym jedynie z opowieści, więc niczego nie mogę być pewny, jednak wydaje mi się to bardzo prawdopodobne'' - dodał w myślach.
-Ty szczeniaku! - Usłyszał głos za plecami.
Wyrwany z zamyślenia i lekko zaskoczony tymi słowami odwrócił się.
Jego oczom ukazał się wysoki, umięśniony i widocznie rozzłoszczony mężczyzna, trzymający w ręce długi miecz, gotowy do użycia.
-Powinieneś umrzeć - rozsądził los chłopca wyciągając miecz w jego stronę.


Epizod IV

-Sam się świetnie bawisz w swoim pałacu, a my cierpimy nędzę... - Ciągnął przechodzień - powinieneś doznać tego samego cierpienia, co my! - Dodał trzymając miecz na wysokości twarzy chłopca.
Wokół nich zaczął zbierać się tłum ciekawskich. Niektórzy chcieli powstrzymać mężczyznę, niestety bezskutecznie.
Kigeki patrzył na niego z żalem w oczach.
-O co mnie oskarżasz? - Zapytał - czym sprawiłem ci problem?
-Samo twoje istnienie jest dla nas problemem! - Odkrzyknął atakujący.
-Więc mnie zabij i dopełnij sprawiedliwości - rzucił ponuro.
Mężczyzna lekko się zmieszał i jakby zawahał.
-Gdybym tylko mógł, zamieniłbym moją władzę na twoją rodzinę - rzucił chłopiec odwracając się tyłem do przechodnia. - Ja też doświadczyłem smutku w życiu, nie rób z siebie godnego pożałowania psa.
-Co ty możesz wiedzieć o życiu sukinsynie - wycedził przez zęby i zaatakował chłopca.
Kigeki złapał miecz i ignorując spływającą ze zranionej ręki krew, odwrócił się i spojrzał na mężczyznę nienawistnym wzrokiem.
Wokół ręki trzymającej ostrze zaczęły się pojawiać dziwne cienie przemieszczające się powoli po mieczu, po którym przeszły na rękę atakującego, powoli całego go oplatając. Napastnik krzyczał przerażony upadając na ziemię duszony przez szare cienie, czemu przyglądała się grupa zainteresowanych zajściem.
-Przepraszam - mruknął czarodziej zostawiając za sobą pożeranego mężczyznę.
Zebrany tłum się przerzedził. Odrętwiały chłopiec wracał do twierdzy słysząc za sobą mieszane słowa pogardy oraz wybijające się pojedyncze wyrazy szacunku i zrozumienia.

Ledwo po przekroczeniu drzwi twierdzy, osunął się na ziemię gorzko płacząc.
Tuż po chwili jak na przywołanie pojawił się kamerdyner.
-Paniczu... C-co się stało? - Zapytał troskliwie patrząc z przerażeniem na plamy krwi zostawione przez chłopca na podłodze, drzwiach i ubraniu.
-Dlaczego oni mnie nienawidzą? - Załkał patrząc na sługę z oczyma pełnymi łez, które próbował wycierać rękoma, rozmazując krew na twarzy.
-To nie tak, że ''nienawidzą''. Niektórzy po prostu mają ciężko i muszą kogoś za to obwinić. Tak jest łatwiej - Keith próbował pocieszyć swego pana, jednak widząc, że nic to nie daje, mocno go objął. Kigeki wtulił się w kamerdynera opierając głowę na jego ramieniu. Cisza panująca w całym pomieszczeniu przerywana była jedynie cichym łkaniem chłopca i kapaniem spadających na podłogę łez.
-Keith... - Szepnął młodzieniec gdy już trochę się uspokoił - nie chcę byś tylko mi służył... Chcę byś mnie kochał. Byś był dla mnie jak ojciec... - Po tych słowach spostrzegł, że i jemu w oczach zbierają się łzy. Kamerdyner przetarł szybko oczy by Kigeki nic nie zauważył, lecz było już za późno.
-O co chodzi? - Zapytał chłopiec.
-Nie rozumiem, o co pan pyta - rzucił mężczyzna, próbując wybrnąć z nieciekawej sytuacji.
-Dobrze wiesz - spojrzał na niego z wyrzutem - nie jestem idiotą.
Sługa lekko się zmieszał i speszony odwrócił wzrok.
-To nic szczególnego. Z resztą i tak nie możesz o tym wiedzieć.
-Rozkazuję ci - powiedział stanowczo.
Mężczyzna spojrzał błagalnie na chłopca.
-Obiecałem twojej matce...
-Ona już nie żyje... Powiedz, co się dzieje? - Nalegał.
Nastała niezręczna cisza.
Keith wziął chłopca na ręce i zaniósł do pokoju by opatrzyć jego krwawiącą dłoń.
-Nikomu nie powiem - odezwał się znowu Kigeki.
Sługa westchnął głośno i uznawszy, że chłopiec mu nie odpuści, nachylił się nad uchem swego pana i szepnął:
-To nie Akane jest twoim prawdziwym ojcem, a ja. Byłem kochankiem twojej mamy, gdy jeszcze żyła. Ale nikt nie może o tym wiedzieć. - Zakończył i pocałował chłopca w głowę.
Kigeki patrzył na niego niedowierzając. Mężczyzna posłał mu przepraszające spojrzenie i odszedł szybko by uniknąć jakichkolwiek pytań.
Chłopiec położył się na łóżku i już po chwili zapadł w długi, lecz niespokojny sen.


Epizod V

Kigeki uchylił ociężale powieki. Przez parę minut leżał na łóżku bez ruchu, niczym sparaliżowany.
-Boli - wyszeptał powstrzymując łzy. Czuł, że przez całe życie był okłamywany.
W końcu jakby odzyskawszy czucie, przewrócił się na bok i wyjął spod głowy dużą poduszkę, w którą od razu mocno się wtulił.
Uczucie żalu i rozpaczy z każdym dniem rosło.
Coraz trudniej było chłopcu sobie z nim poradzić. Nagle w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejdź - mruknął cicho chłopiec.
Do środka wkroczył kamerdyner.
-Paniczu, rozumiem pana zmęczenie, jednak praca czeka...
Kigeki patrzył na sługę nieobecnym wzrokiem.
-Tato - szepnął cicho.
Mężczyzna westchnął cicho i podszedł do łóżka, po czym usiadł na nim, patrząc z troską na chłopca.
-Kigeki... Wiem, że to może być trudne po tym, czego się dowiedziałeś, ale chociaż spróbuj o tym zapomnieć. Mi też jest ciężko, ale jak ktoś się o tym dowie, lud może uznać, że nie jesteś prawowitym władcą i oskarżą cię o oszustwo. W rezultacie zapewne zapragną twojej głowy...
Młody czarownik zwolnił poduszkę z objęć i przytulił się do swego ojca.
-Proszę, tylko teraz... - Szepnął przez łzy.
-Dobrze synku - odparł po chwili mężczyzna, odwzajemniając uścisk - pamiętaj, że co by się nie stało, zawsze będę cię kochał.
Po dłuższej chwili kamerdyner delikatnie odsunął od siebie chłopca i wstając powiedział:
-Ciężko mi to mówić, ale nie powinieneś się do tego przyzwyczajać. W końcu jestem tylko sługą.
-Jesteś okrutny - mruknął platynowo-włosy, patrząc z głębokim żalem na mężczyznę.
-Wiem, przepraszam. Przykro mi, ale muszę wrócić do pracy. W końcu sam jeden zajmuję się tym zamkiem. Ty też powinieneś wypełnić zaległe dokumenty - zakończył i wyszedł zanim chłopiec zdążył zareagować. Kigeki spuścił wzrok i ociągając się poszedł do gabinetu.
Na biurku leżała sterta nie wypełnionych formularzy. Chłopiec spojrzał na nie z żalem w oczach i już po chwili zabrał się do pracy.


Ciąg dalszy nastąpi. Chyba. Może kiedyś....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nightwish Strona Główna -> Historia postaci Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin